Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, dotyczące zaostrzenia uchwały antyaborcyjnej uruchomiło lawinę protestów. Rzesza „mocno zdenerwowanych” kobiet wyszła na ulicę. W szeregach pojawili się też mężczyźni, gotowi iść ramię w ramię ze swoimi partnerkami lub w imieniu swoich wnuczek, walczyć w arcyważnej sprawie. Zaczęło się od żądania przywrócenia prawa wyboru w przypadku aborcji płodu, u którego wykryto wady letalne. Tzw. aborcja z przesłanek eugenicznych. Pewien doktor ginekologii poprawia, że nie eugeniczna a emrbiopatologiczna, bo to co innego (jak poszukacie w sieci znajdziecie jego wyjaśnienia – warto poczytać). I tak z dnia na dzień walka przerodziła się w wojnę. Pojawiły się nowe postulaty i żądania. Trochę rozmył się cel, środki do jego realizacji też uległy pewnemu przeobrażeniu. Pewne sprawy wymknęły się spod kontroli. Trolli też pojawiło się sporo w szeregach kobiet. Różni ludzie postanowili realizować swoje interesy pod zasłoną niepokojów społecznych. Niepokój społeczny to też piękne określenie, takie uduchowione, godne… Myślę, że ten stan, który towarzyszy protestującym kobietom należałoby określić nieco inaczej. Zresztą mają to bardzo ładnie napisane na transparentach. Zastanawiałam się dlaczego to wszystko wydarzyło się akurat teraz. Przecież to takie logiczne, jasne, że w czasie pandemii nie powinno się wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, poważnych zmian o ile nie są oczywiście konieczne i niezbędne. Po co więc było to orzeczenie teraz? Bo w tym czasie kobiety grzecznie zamkną się w domach i będą tradycyjnie protestować – usiądą w kącie i będą szlochać (nie wiem czyje to słowa, dziś je znalazłam w sieci, ale idealnie oddają sytuację)?. Może chodzi o odwrócenie uwagi od czegoś zupełnie innego? A może chodzi o to żeby zrzucić na kogoś winę za wzrastającą liczbą zakażonych? Znowu ktoś realizuje swoje cele i robi to w sposób niegodny. Pod zasłoną nocy. Tak, dokładnie tak, pod zasłoną nocy – bo wprowadził zamieszanie, zrobił zasłonę dymną, rozpylił mgłę. Zmusił do wyjścia na ulicę, gromadzenia się i robienia protestów, w tak niebezpiecznym czasie, czasie pandemii. Skłócił ludzi. Tych pro postawił na drodze tych przeciw, bez możliwości sensownego dialogu, napuszczając na siebie. W sumie gdzie jesteśmy teraz? Co się właściwie stało? Co dalej?

Dramat. Katastrofa. Tyle słów powiedzianych niepotrzebnie. Tyle zmarnowanej energii. I czy coś z tego wyniknie, poza wrzucanymi na profile społecznościowe filmami ze „spacerów”, newsami w serwisach informacyjnych, pozornymi ruchami czołowych polityków?

 Ale jak w każdym kryzysie i w tym jest coś pozytywnego. Bardzo, ale to bardzo chcę znaleźć w tym coś pozytywnego. Kobiety wreszcie wykrzyczały (dosłownie wykrzyczały), że jest potrzeba dialogu społecznego, że „nic o nas bez nas”. Doszło do wybuchu niczym nieskrępowanej manifestacji poglądów ludzi, którzy bez tak mocnego bodźca pewnie by się na to nie odważyli. Ludzie ci zabrali głos w kontekście obrony praw kobiet ale i ochrony praw nienarodzonych dzieci. Zwolenników zarówno tej pierwszej strony jak i drugiej okazało się być mnóstwo. Kobiety, pary zdecydowały się opowiedzieć o swych dramatach związanych z poronieniem, dokonaną aborcją czy urodzeniem i wychowywaniem chorego dziecka. Ci ostatni opowiadają o dramatach, które przeżywają całe rodziny ciężko chorych dzieci, o braku pomocy i wsparcia, trudzie, zmęczeniu i lęku o przyszłość dziecka, bo nie ma mu kto jej zapewnić po śmierci matki i ojca… Kiedy o swoich doświadczeniach mówią osoby, których twarze i nazwiska znamy z telewizji czy pierwszych stron gazet zjawisko robi się otwarte, przestaje być tabu. Okazuje się, że takich rodziców jest ogromnie dużo, że nie są to pojedyncze przypadki, gdzieś na marginesie, że takich osób dotkniętych historiami jak z najgorszych koszmarów jest dużo, dużo więcej.

Głęboko wierzę, że kwestia zaostrzenia przepisów aborcyjnych zostanie ponownie rozpatrzona, może nawet poddana społecznemu dialogowi? Naprawdę wierzę w to patrząc na społeczne reakcje. Mam przy tym nadzieję, że wszystko to, co zostało przy tej okazji poruszone i wypowiedziane też wpłynie na zmiany w myśleniu o stratach okołoporodowych, o tym jak wesprzeć rodziców i opiekunów dzieci niepełnosprawnych. Może głos tych wszystkich osób zrobi coś dobrego jeśli chodzi o opiekę prenatalną, okołoporodową i wsparcie życia, które jest świętością dla wielu, ale już po tej drugiej stronie brzucha nie… Kierunek – hospicja perinatalne, opieka psychologiczna dla rodziców ciężko chorych dzieci, osieroconych rodziców (czy społeczeństwo wie kto to taki osierocony rodzic?)!?!?

Naprawdę, głęboko w to wierzę.

W kupie siła (piękna gra słów, moje motto na te najbliższe tygodnie).